Wyświetleń:

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

29. Bielsko Biała, oraz 27-29.VII Góry Stołowe.

Pojawiłem się w Bielsku Białej, gdzie przy okazji połaziłem trochę po mieście. Jako takiego zwiedzania sobie nie zrobiłem, ale coś nie coś zobaczyłem. Temu pokażę tylko zdjęcia.

Ratusz

Kościół Marcina Lutra

Diabełek

Gmach Poczty

Teatr polski

Katedra Św Mikołaja

Zamek Książąt Sułkowskich

Tu warto zrobić reklame, bo piwo mają świetne.

26.VII Przyjechałem na jeden dzień do Tarnowa Opolskiego, by spotkać się ze znajomym, którego już lata nie widziałęm. Dzień na spokojnie, ryby łowiliśmy.


Odra


27.VII Spędziliśmy jeszcze razem pół dnia, by następnie wsiąść do autobusu w Opolu, jadącego do Kudowy Zdrój. Na miejscu byłem po 19. Na szlaku koło 20. Za późno. Chdziło tylko by znaleźć jakieś miejsce do spania. Udałem się w kierunku Błędnych Skał. Szła burza. Pierwszy raz widziałem wejście do obiektu tego typu z bramkami jak na lotnisku. Na szczęście byłem przygotowany na noc, a i dogadałem się z obsługą kasy biletowej. Miałem gdzie spaćć


Był jeden zasadniczy plus, miejsca gdzie spałem. Rano byłem pierwszą osobą, która weszła do Błędnych Skał. Miałem je całe dla siebie, co jest rzadkością, bo tłumy ponoć są straszne. 




Trochę tam ciasno było, to też trudno było zrobić jakieś fajne zdjęcie.
Następnie poszedłem w kierunku Fortu Karola.


Stamtąd kierunek Białych Skał.



Następnie kierunek Skalnych Grzybów, przechodząc obok Wielkiego Batorowskiego Torfowiska i Niknącej Łąki. Kompleksy, w których stara się odtworzyć wizerunek naturlanych terenów podmokłych, jakie kiedyś w Górach Stołowych się znajdowały.

Skalne Grzyby faktycznie przypominają grzyby, z tym, że z kamienia i mają po kilka metrów wysokości.




Tego było znacznie więcej. Swoją drogą, właśnie chyba te grzyby najbardziej mi się podobały.

Zaczęła się burza. Złapała mnie na Pielgrzymie. Udałem się tedy wprost do wsi Karłów, jako, że stamtąd miałem wejście na Szczeliniec Wielki. Minąłem dość ciekawy Stroczy Zakręt ze skalnymi basztami.


Co tutaj widzicie?

Szczeliniec Wielki

W Karłowie zrobiłem sobie dłuższą przerwę. Wygląda jak..Krupówki. Jedna ulica, stoiska z oscypkami, ciupagami i innymi pierdołami. Z Zakopanego zresztą..

Wiele kamienie miały wyryte jakies napisy. Do dziś nie zawsze wiadomo czemu.

Szczeliniec Wielki reprezentował się dość ciekawie.





Będąc w samym środku parku, nie było w zasadzie różnicy gdzie pójdę spać. Wróciłem się do Błędnych Skał, gdzie wiedziałem, że moge spać.

Rano czekała mnie przykra niespodzianka. Kaplica Czaszek w Czermnej, na któa szykowałem się już od 2 lat, była dla mnie niedostępna. Otóż musiałem tego dnia się wrócić. Kaplica otwierała się o 9.30, mój ostatni autobus odjeżdżał o 9.40. Trudno następnym razem.

Podsumowanie:
- Pierwszy raz trafiłem na krajobraz tego typu. Różni się zasadniczo, od tego co można zobaczyć na przykład w Tatrach.
- W dobrych warunkach dwa dni spokojnie starczą, by zobaczyć cały park.
- Trzba uważać z plecakami. Błędne Skały, czy Szczeliniec, są miejscami dość ciasne.
- Komunikacja z Kudową Zdrój jest tragiczna. Nie wiem jak z dojazdem tam, ale odjazdy są raptem do kilku miejsc, i rano. Może kwestia dojechać do Kłodzka, i stamtąd dalej? Temu Kaplicy nie zobaczyłem.
- Jeszcze ciekawostka. Wiele formacji skalnych ma swoje nazwy. Są tabliczki, ale ani raz nie widziałem tego co jakby to było. Inni też. Widziałem inne rzeczy.














niedziela, 10 sierpnia 2014

28. 11 i 13.VII Siklawica, Pol'sky Hraben i Vychodna Vysoka.

Pogoda znów się popsuła. Od paru dni siedzieliśmy w domu, nie widząc większego sensu pakowania się w góry.

11.VII, jako, że Monika jeszcze na Sarniej Skale nie była, wybraliśmy się właśnie tam. Pogoda na przemian to padało, to robiło się ciepło. Weszliśmy od strony Doliny Strążyskiej. Chwila i byliśmy pod Siklawicą.

Polana Strążyska

Siklawica

W pewnym momencie pogoda się w ogóle popsuła, i już cały czas padał deszcz. Na Sarniej nie widzieliśmy nic.



Powrót Doliną Białego. Zahaczyliśmy jeszcze o Dolinę Ku Dziurze.


13.VII Dojechał do nas jeszcze Marcin, brat Moniki z kolegą Szymonem. Wybraliśmy się na Słowację. Oni z myślą o wspinaczce na Batizovsky Stit, my poszliśmy się przejść.

Zaczeliśmy w Vysne Hagry, skąd udaliśmy się w kierunku Batizovske Pleso. Nie ja prowadziłem, to też chwile łaziliśmy po krzakach, ale uratowałem sytuacje.


Wkrótce dotarliśmy do Batyżowieckiego Stawu.

Gerlach

Batyżowiecki Staw, Kończysta

Chwila przerwy, Oni poszli w swoją strone, my w swoją.



Zdjęcie wyżej jest celowo ucięte, ze względu na szpecący okolice hotel, tuż obok Wielickiego Stawu.
Chwila przerwy i dalej, obok Dlhe Pleso, na Polski Grzebień.




Pomijając piękne widoki, jakie roztaczały się dookoła, oraz łatwe wejście, dała się zauważyć pewna smutna rzecz. Na szczycie siedziała grupa, która za nic sobie majać wysokość, na której się znajdowali, oraz panującą wówczas temperaturę, pili wódkę. Nie dziwota potem, że ludzie spadają..



Powrót na Pol'sky Hraben, dalej w dół ku Zamrznute Pleso.



Dalej Litvorova Dolina, z Litvorowe Pleso.



Powrót na Łysą Polane, przez Dolinę Białej Wody.
















27. 7 i 8.VII Ze Słowacji, przez Góry do Polski.

W końcu się wybraliśmy tak jak ja parę lat temu.

O samego rana czułem, żeby nie iść, by przełożyć wyjscie na inny dzień. Myślę, że wczorajsza impreza miała z tym wiele wspólnego.
Powinniśmy jechać z Zakopanego do Starego Smokowca o 6 rano, pojechaliśmy po 9. Te trzy godziny zrobiły nam sporą różnice.
Problemy zaczęły się od samego początku. W Starym Smokowcu kupiłem bilety do Strbske Pleso, ale wsiedliśmy do kolejki, która jechała w drugą stronę. Ewakuowaliśmy się kilometr dalej, wracamy na stację i co? Mój wspaniały kapelusz został w pociągu. No fajnie. Na stacji okazało się, że padł mi aparat, który jeszcze wczoraj działał. No teraz zastanawiałem się co jeszcze się spierdzieli tego dnia. Na szczęście miałem jeszcze kamerę.
W okolicy Szczyrbskiego Stawu zatrzymaliśmy się na piwo, i by coś zjeść. Kac męczył.
Sam staw, uważam, został sprofanowany przez hotele tuż obok.
Na szlak weszliśmy dopiero o 14.30. Stanowczo za późno. Było ciężko.


Chwila i doszliśmy do Popradske Pleso, w okolicy jest symboliczny cmentarz, ludzi, którzy zginęli w Tatrach, ale go sobie odpuściliśmy.


Dalej kierunek Hinczowa Dolina, przez Mengusoveska Doline. Blisko wejścia do doliny złapało nas oberwanie chmury. Oj padało nieźle wtedy.


Przestało chwile, nim doszliśmy do Vel'ke Hincovo Pleso. Wyglądało niesamowicie.


Ludzi brak. Napatoczył się tylko jeden Węgier, który podobnie jak my zmierzał na Vysne Koprovske Sedlo. Już było stosunkowo późno. My poszliśmy jeszcze na Koprovsky Stit, On też szedł, ale widać się rozmyślił, i zawrócił.

Koprowy Wierch

Ciemnosmreczyńskie Stawy

Naszym dalszym kierunkiem była Hlinska Dolina. Robiło się późno. A na szlaku były wielokrotne objawy żerowań niedzwiedzi. Konkretnie ich odchody. Na szczęście stare, ale niepokój się nam udzielił. Przyspieszyliśmy kroku.


Wiedziałem, że w Temne Smreciny są budy, w których można zatrzymać się na odpoczynek, zamierzałem w nich spędzić nocleg, ale było to niemożliwe.
Spanie w lesie, gdzie są niedźwiedzie, jakoś nie wydawało mi się zbyt mądre, podjeliśmy więc ostatni wysiłek by podejść do Temnosmrecinske Pleso, gdzie jak sądziłem szanse na spotkanie z miśkiem, są mniejsze.

Noc minęła raczej bezsennie, na dodatek moja Towarzyszka miała pecha - wypiła wodę w złym miejscu, i chorowała.
Wstaliśmy o 4.30, gdyż musieliśmy przejść na polska stronę, nim pojawiliby się ludzie na szlakach.
Była słaba, ale sobie ładnie poradziła.


Szybko coś zjeść i w drogę. Kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie spaliśmy znaleźliśmy świeże odchody niedźwiedzia, i odcisk łapy, wielkości dłoni dorosłego człowieka. Musiał podejść w nocy, gdzieś blisko nas.

Powrót w Temne Smreciny, kierunek Kobylia Dolina.


Chwila przerwy na Przełęczy Zawory, i na Gładką Przełęcz.


Tam przerwa, zobaczyć co się dzieje w dole, i szybkim krokiem do Doliny Pięciu Stawów.
Korzystając z okazji zobaczyłem sobie jeszcze Zadni Staw i Wole Oko. 


W schronisku zrobiliśmy dłuższą przerwę. Pojawiła się kwestia, co dalej? Patrząc na stan zdrowia Moniki. Wybrała opcję, idziemy dalej.

Wybraliśmy się na Przełęcz Krzyżne, oboje jakoś tam jeszcze nie byliśmy.
Już przy Wielkim Stawie zanosiło się na burze. Poszliśmy jednak.



Kilkadziesiąt metrów od szczytu złapała nas burza. Nie było jednak sensu się wracać. Na szczycie uspokoiło się.



Dalej dość długa Dolina Pańszczycy, z Czerwonym Stawem.



Dalej przez Zadni Upłaz do Doliny Gąsienicowej, skąd przez Jaworzynkę wrociliśmy do domu.