Wyświetleń:

niedziela, 15 marca 2015

37. Caerphilly Castle, Największy Zamek Walii, 14.III.

By wybrać się i zobaczyć wreszcie ten zamek, planowałem od jakichś dwóch lat. Dużo można znaleźć na temat tego zamku, zdjęć opisów itd. Nic dziwnego, w końcu jest w Walii największy. Fakt, jest spory.

Miejsce konkretne, jeśli chodzi o obronę. Bez sensu kopiować Wikipedię, zostawiam link do historii zamku.
http://en.wikipedia.org/wiki/Caerphilly_Castle

Nie było sensu robić większych przygotowań, w końcu miał być to kilku godzinny wypad. Nawet kwestia ubioru jak na porę roku pozostawiała wiele do życzenia, no ale skąd mogliśmy wiedzieć jak będzie wyglądać całokształt? W końcu "Jakbyście wiedzieli, że Was praśnie, to byście se siadli."

Dość późny wjazd, przesiadka w Cardiff, jakoś po 14 w Caerphilly. Zamek widać już po wyjściu z pociągu. Żadnej mapy nie trzeba.








W XVII wieku parlament zdecydował zburzyć większość zamków, próba wysadzenia tego przyczyniła się do powstania ''Walijskiej Wieży w Pizie". 10 stopni od pionu.





















Spacer dookoła zamku, coś zjeść, spróbować jakiegoś lokalnego specjału, i czas wracać. Mamy chwilę do odjazdu, to jeszcze szybki spacerek po mieście tu dobrze jest powiedzieć "nie kracz". Obojgu nam się nie chciało jakoś wracać do domu.

Ratusz,

St. Martin's Church.

Wsiadamy, i jedziemy do Cardiff, gdzie ma być przesiadka. Tego dnia był akurat mecz, bodajże Walia z Irlandią, nie wiem, nie interesuje się, i ogólnie był jeden wielki rozpierdziel. 
Masa ludzi, chaos, kanary się widać bali bilety sprawdzać. Można było jeździć za darmo, no ale skąd mogłem to wcześniej wiedzieć?
Rozkład pociągów został zmieniony, krzyki, szybko, szybko, ale wsiedliśmy. 
W końcu cieplej. Było paskudnie zimno cały dzień, a my ubrani jak w Niedzielę do Kościoła. Brak miejsc, ale jedziemy. 
W pewnym momencie coś mi nie pasuje, dlaczego minęliśmy Newport, i zmierzamy do Bristolu? No, dwa razy się pytałem na stacji. Kazali wsiadać do tego pociągu. Nikt nie powiedział, że mamy przesiąść się w Newport. Sądziłem, że wiedzą co robią, że może z Bristolu pociąg skręci w kierunku Hereford
Ocknąłem się, że coś jest nie tak, jak dojeżdżaliśmy do Swindon. Ten pociąg jechał do Londynu. No kurde! 
Nic, dobra wsiadamy do pociągu, co jedzie do Cardiff z powrotem. Postanawiam nie zapłacić ani funta więcej. Nie potrzebnie, nie ma się z kim kłócić, nikt biletów nie sprawdza. 
Jesteśmy w Newport, 40 min do właściwego pociągu. Jest już po 22. Spóźnia się. Coś jedzie. Znów krzyki, żeby wsiadać. 
Zadowolony, wymarznięty myślę o kolacji. Ej, co jest? Caldicot, zaraz będzie Chepstow. No jaja, drugi raz zły pociąg, ten pociąg jedzie go Gloucester. Już wiem, że dziś kolacji nie zjem. Żadnego planu awaryjnego. Telefon został w domu, żadnej taksówki. Chociaż jest jeden pociąg, co jedzie znów do Cardiff
Czekamy, jedziemy.
Koniec połączeń, tu pociągi w nocy nie jeżdżą, i tak dziękować obsłudze stacji, że pozwoliła przeczekać na stacji, że nie musieliśmy szlajać się po mieście. 
Noc przetrwana, najgorsza jak dotąd, paskudnie zimno. Morał? Nawet w kilkugodzinna podróż bądź gotowy!
Z rana, tylko stację otworzyli poszukiwania miejsca, gdzie można wypić coś ciepłego, zobaczyć po raz kolejny zamek i powrót do domu.