Wyświetleń:

wtorek, 21 lutego 2017

53. Znajomości.

Kolejny weekend, kolejny plan. Mój już, od jakiegoś czasu, przejść z Hay on Wye do Abergavenny. Znów mi nie wyszło. Jednakże dostałem to czego chciałem, po prostu się przejść. Ale po kolei.
Robert z innym znajomym był umówiony na kajak na ten dzień, miałem za to możliwość podwózki przez Niego. Inną alternatywą było spotkanie się potem w umówionym miejscu, ognisko, posiedzieć, następnego dnia coś jeszcze obejść i do domu. Czemu nie.

Zostawił mnie kawałek od Hay on Wye, na parkingu koło drogi idącej do Llanthony, wtedy wyszedłem sobie na Hay Bluff, idąc ścieżką w końcu zszedłem do drogi, dalej do Capel-y-ffin. Tam przerwa obok klasztoru z ruinami, by przez Blacksmith's Anvil dotrzeć lasu Mynydd Du.
Mi zależało na kilometrach, mało chodzę od dawna. Czuć to.




Capel-y-ffin Monastery Ruin

Capel-y-ffin Monastery



Na umówionym miejscu co się okazało, już ktoś był. Podchodzę, żeby rozeznać sytuację co, kto i jak. Chwila rozmowy wystarczyła, by wiedzieć, że mam do czynienia z porządnymi ludźmi. Hector, Rich, Chris i Callum. Ojciec z dwoma synami i wnukiem z Yorkshire, mieszkający w Cardiff. Wymyślili sobie po obozować w Czarnych Górach. Niedługo po mnie dotarł Robert. Potem jeszcze jeden od nich chłopak, którego imienia nie pamiętam. Cały wieczór rozmów, wymiana poglądów. Nie pierwszy raz zresztą. Sporo ludzi już tak poznałem. Nieważne, że na jedną chwilę jedynie. To bardzo budujące móc pogadać z kimś konkretnym.


Następnego dnia mieliśmy dalszy plan, to też zwinęliśmy obóz, pożegnanie, zostawić w aucie, które było niedaleko zbędne rzeczy i ruszamy w kierunku Waun Fach, najwyższego szczytu Gór Czarnych.
Na sam szczyt nie weszliśmy z Robertem, ale byliśmy blisko. Interesowała nas tama znajdująca się niedaleko, Grwyne Fawr Dam. Co mogę powiedzieć - kolejne fajne wyjście.




Grwyne Fawr Dam










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz