Mając chwile czasu, czekając na samochód taki kościołek odwiedziłem..
Bridge Sollars Church
Z kolei dnia 21.V trafiłem zupełnie przypadkowo na wyjazd z klasą na ''kurs survivalu''. Czemu przypadkowo? Fajnie, bo dostaliśmy rozpiskę wszystkich lekcji w roku, co będzie, ale się gdzieś to zapodziało. W ogóle trochę ciężko się wstawało tego dnia, wina popiłem wieczora wcześniejszego. Wspominam, bo tu można lekcje wziąć z tego. Ale po kolei.
Kiedy już dotarłem do college, susz, i jak gorąco jeszcze, okazało się, że jest wyjazd. Dobrowolny, ale nie mogłem przecież tego przegapić. Zupełnie nie przygotowany, bez wody, nalałem w siebie w college ile się dało. Ile się dało, ale mi nic to nie dało, bo lampa z nieba, gorąc, i tak robiły swoje. Stąd wniosek, że w sytuacji awaryjnej lepiej nie grzać. Zresztą będąc w sytuacji awaryjnej, raczej nic do picia nie będzie, no ale wiadomo. Kawa zresztą też wysusza. Nie ważne. Dostaliśmy wiaderko a w nim: menażka, żarcie instant, kompas, mapkę okolicy, ryż, gąbki do pieczenia, kawałem linki, wazelinę, watę, 2x gorąca czekolada, żel antybakteryjny do rąk, tyle. Mając to mieliśmy: zbudować szałas, rozpalić ogień, ugotować wodę, oraz przyrządzić jedzenie.Miejsce było tak przygotowane, że wszystko to była chwila roboty, i łatwizna. Nie krytykuję, miło było popatrzeć na to co robiła reszta, albo raczej, jak to robiła, samemu móc pokazać parę rzeczy. I w ogóle, że takie coś się pojawiło w szkole. By i w naszych uczyli więcej tego, co się może człowiekowi przydać. Dwie rzeczy warte uwagi, w tym jedna dla was. Ta czekolada może być dobra na wypady, bo nie waży nic a jedna porcja ma ponad 250 kcal, oraz zestaw witamin i minerałów. I dobra w smaku jest. Jak coś to wam pokażę. Ciekawy paten poznałem, z watą i wazeliną. Bierzecie watę i sporo wazeliny na nią. Trzeba to trochę pościskać, i jeśli uda wam się to zapalić, pali się przez kilka minut. Nie wiedziałem nawet..
Dobra, parę zdjęć. Też nie moje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz