Wyświetleń:

niedziela, 25 maja 2014

22. Suchary, Obrok, oraz robiące powera Batony.

Był już pemikan i suszenie mięsa, teraz przepis na kolejne przydatne produkty w drodze.

To, że jedzenie jest ważne każdy wie, bez przesady by się wdawać tu w jakieś opisy, ale jeśli się idzie gdzieś gdzie sklepów raczej nie ma, pomijając inne rzeczy, pojawia się problem podstawowy - co będziemy jeść?
Tam gdzie są sklepy, ten typ jedzenia można również użyć, choćby by taniej wyszedł wyjazd.
Tu się zajmiemy tymi 3 produktami, nie będę znów opisywał mięsa, poszukajcie, poczytajcie.

Podstawa energii, czyli węglowodany. W terenie, nie jakoś specjalnie trudno dostępne, ale trzeba się określić jaki charakter ma mieć nasza wyprawa. Zakładam w tej chwili, gdy wszystko zaplanowane, nie sytuację SURVIVALOWĄ. Biorąc ze sobą produkty skrobiowe pojawiają się problemy. Mąka, czy inna skrobia wymaga przygotowania, na które nie zawsze są warunki. Chleb po paru dniach czerstwieje, to nic, ale wilgotny pleśnieje, poza tym zajmuje sporo miejsca, wszelkie inne ''skrobie'', albo dużo ważą, albo trzeba przygotować, albo zajmują miejsce.

Proponuje pewien zamiennik, który wyjątkowo łatwo i tanio można przygotować sobie w domu, względnie kupić - suchary. Te które sami zrobimy, dają sporo energii, choć nie przesadnie, zajmują mało miejsca, prawie nic nie ważą. To, że można zęby połamać jest małym dyskomfortem, bo musząc je żuć, oszukuje się głód. Kanapki więc nie zrobisz za bardzo z tego, ale dorzucić do garnka, czy jeść się da. Zawsze można mieć ich pewną ilość jako ''wsparcie'', a żywić się innymi rzeczami. Ponoć się nie psują, suche pewnie tak, nie wiem, zawsze je zjadam szybko. I co najlepsze robisz takie suchary jakie Ci pasuje. Tylko to ma być suchar nie ciastko.

Suchary przygotowanie:
Ze składników, podstawą są mąka i woda. Jednak suchar jest wtedy bez smaku, to też trzeba dodać soli. Wedle uznania. Trzeba zagnieść ciasto, tak by nie lepiło się do rąk. Teraz jest moment by dodać inne składniki, jak kminek, czosnek, co tam chcecie i rozwałkować na 3-4 mm grubości, pociąć na kawałki, i podziurkować widelcem. To ważne, inaczej się porobią pęcherze, i upiec. Koło godziny w temperaturze 160 stopni. Jak jest twarde i się łamie, jest gotowe.

Na szybko robiłem, by zaraz zjeść. Zresztą kształt nie ma znaczenia.

Standardowo na wyjście bierze się coś słodkiego ze sobą. Nie oponuję, szybki cukier, szybka energia jaką daje dla przykładu czekolada, jest dobra, ale jak szybko się pojawia, tak szybko znika. Lepiej wziąć ze sobą coś co da nam dużo energii, i dłużej będzie dane nam ją wykorzystać. Takie są na przykład wszelkiego rodzaju batony musli. Mamy szybkiego kopa kalorycznego, ale również potem energia uwalnia się stopniowo, pod wpływem trawienia ziarna, które te batony zawierają.
Takie batony można łatwo zrobić samemu. Sami projektujecie swojego ''batona'', to też dobierając odpowiednie składniki jesteście w stanie dostarczyć sobie niemal wszystko co wam potrzeba, a i koszt będzie wtedy uzależniony od tego, co tam dodacie.
I tak podstawa to będą cukry, węglowodany, dodając suszone owoce witaminy i minerały, kajmak da białko, a orzechy tłuszcz. Ewentualnie przyprawy też coś tam dodadzą, w zależności co dodacie.

Batony przygotowanie:
Jak wspominałem, składniki są uzależnione, od tego co zechcecie dodać do środka. Ale można powiedzieć, że podstawa to ''coś'', oraz ''coś'', co zlepi to razem ze sobą. I tak jako podstawa będą jakieś płatki, a do zlepienia kajmak, miód, czekolada, co tam chcecie, oraz ewentualne dodatki.
Ja zwykle używam płatków owsianych, do których dodaje rozdrobnione orzechy, oraz rodzynki, i takie musli mieszam z kajmakiem w stosunku 1:2. Mieszamy dokładnie, wykładamy na wafle, dociskamy czymś ciężkim, czekamy aż wystygnie, kroimy na ''batony'', pakujemy. Gotowe.
Najlepszą opcją jest jako podstawę użyć płatki, do tego orzechy, różne, i ususzone owoce (rodzynki, żurawina, borówki, śliwki itd). Takim sposobem, dostarczymy sobie wiele składników, oraz energii.

Kajmak można kupić gotowy, lub zrobić samemu. Najprościej wsadzić puszkę mleka skondensowanego do garnka, zalać wodą (by przykryło), i gotować koło 90 min. Podobno gorące może wybuchnąć, lepiej więc poczekać, aż wystygnie. Lub wlać mleko do garnka, dodać cukier w stosunku 1:1, i gotować na wolnym ogniu, co chwile mieszając, do momentu, gdy jest już brązowe i gęste. Jeszcze lepsze jest gdy dodamy trochę masła, wsypiemy mleko w proszku, i część cukru, zastąpimy miodem.

Jeszcze przed pokrojeniem.


To jest ciekawa sprawa, obrok, nie miałem okazji jeszcze przetestować, ale wszystko wskazuje, że może być to dobra opcja energetyczna na wyprawę. Węglowodany, tłuszcz, cukier. Dużo energii, koszta żadne.
Z pewnością się dowiecie czy się sprawdza, jak tylko to zrobię.

Obrok przygotowanie:
Na patelnie nalać oleju, wsypać płatki owsiane. Ilość musicie dobrać eksperymentalnie. Chodzi o to, by płatki były w tłuszczy obtoczone, ale by oleju nie było za dużo, by się nie odkładał. Chwilę smażyć, a potem wszystko posypać cukrem. Smażyć jeszcze chwilę. Je się na ''surowo'', z mlekiem, jak tam chcecie.
Dobre, a o energii, która daję, nie trzeba specjalnie się zastanawiać, patrząc, co wchodzi w skład.



Tego jest więcej, różnych różności, ale skupiłem się tym razem typowo, na zamiennikach tego co zwykle się bierze, by jak najbardziej skorzystać, jak najmniej nosić.

Te przepisy już kiedyś znalazłem na jednej stronie survivalowej, nie jest to więc żaden mój patent. Niemniej z tego co widzę, mało gdzie można znaleźć coś nowego, a niektóre patenty warto powtarzać. Tym bardziej jeśli się sprawdzają.



5 komentarzy:

  1. Kolego powiem ci co mi sie sprawdza na wyprawach. Mieszanka maki i mleka w proszku poporcjowana w plastikowych torebkach. Proporcje ok 7:3 plus dodatki smakowe. Przed zrobieniem macy/chleba z blachy (czy tez patelni lub nawet goracego kamienia) dodajemy wody do plastikowej torebki i mieszamy. Wazne zeby nie bylo ani zadkie ani za suche co wychodzi z czasem w miare praktyki. Pozniej odgryzamy rowek torebki i wyciskamy np. na patelnie nad ogniskiem. Co wiecej ja nosze ze soba paiper do pieczenia ktorym wykladam patelnie wiec jak zrobie chlebek to jest w miare czysta! Papier jak to w surwiwalu moze zawsze do czegos innego posluzyc wiec kolejny plus.

    Pozdro Bart.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bannock. Tych patentów jest wiele, celowo ograniczyłem się do tych 3, jako najbardziej praktycznych. Zauważ, że nie zawsze jest możliwość ''gotowania'' temu o Bannocku nie napisałem. Nie mówię, nie czepiam się, Podoba mi się patent na '' czystość'', z którą różnie na wyprawach bywa.

      Jeśli chodzi o mnie, Bannock jak ''bułka uniwersalna'', koniecznie z rodzynkami i kawałkami czekolady..:D

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak kazdemu sprawdza sie co innego. Ja zawsze na wyprawie nawet 1-no dniowej mam ze soba palnik trangia wypelniony bio-spirytusem a na dluzej jeszcze maly zasobnik z tymze paliwem. Plus maly stojaczek zlozony z 3-ch blaszek o taki: http://ecx.images-amazon.com/images/I/51wSFH0RyFL._SY450_.jpg.
      Dzieki temu zawsze moge cos ugotowac czy tez kawe odgrzac czy czekolade na goraco - super w czasie zimy. Kiedys uzywalem gazowych mini palnikow ale przy niskich temp. spada ich wydajnosc a poza tym glosne sa.
      Na marginesie. Fajnie jak bys w filmikach przed wyprawa pokazal co zabierasz, taki wstep. Wiem ze nie raz bedzie to dokladnie to samo co w poprzedniej wyprawie ale zawsze info a zajmie minute na opowiedzenie. Chodzi nie tylko o sprzet ale i jakie jedzenie oraz jego ilosc ktora tobie akurat wystarcza.
      Poza tym opowiedz cos o noclegu tzn. czy namiot, czy po prostu walniecie sie na gruncie z oslona od ziemi i wiatru - wiesz caly ten survival to to przecie.
      Byl taki kanal na yt: http://www.youtube.com/user/survivalpictures/videos
      gdzie czlowiek wlasnie o detalach mowil co ma znaczenie.
      Pozdrawiam i pamietaj diabel tkwi w szegolach.
      B.

      /przez przypadek usunalem odpowiedz wiec to jest re-post

      Usuń
    2. Tak znam Łazęgę, w sumie jako tako od niego się zaczęło. Wezmę pod uwagę to co mówisz, bo i racja, czasu nie zajmie, a już coś więcej będzie wiadomo. Tutaj używam palnika gazowego, a kiedy dam rade palę ogień, ale jak już wspomniałem, Anglia i Walia są raczej nastawiony anty survivalowo. W Polsce mam nawet nie wiem ilu letniego Prymusa, któego trafiłem nówkę, za darmo, jeszcze instrukcja obsługi po rosyjsku jest dołączona. Działa na wszystko co płynne i się pali, ale najlepsza jest benzyna ekstrakcyjna, tania i nie kopci. Już któraś z kolei wyprawę opieram na tym batonach musli, i muszę stwierdzić, że na prawdę działają. Wczoraj wróciłem z kilkudniowego łażenia po Walii, i w zasadzie jechałem głownie na tym. Działa..:d

      Usuń