Wyświetleń:

niedziela, 10 sierpnia 2014

27. 7 i 8.VII Ze Słowacji, przez Góry do Polski.

W końcu się wybraliśmy tak jak ja parę lat temu.

O samego rana czułem, żeby nie iść, by przełożyć wyjscie na inny dzień. Myślę, że wczorajsza impreza miała z tym wiele wspólnego.
Powinniśmy jechać z Zakopanego do Starego Smokowca o 6 rano, pojechaliśmy po 9. Te trzy godziny zrobiły nam sporą różnice.
Problemy zaczęły się od samego początku. W Starym Smokowcu kupiłem bilety do Strbske Pleso, ale wsiedliśmy do kolejki, która jechała w drugą stronę. Ewakuowaliśmy się kilometr dalej, wracamy na stację i co? Mój wspaniały kapelusz został w pociągu. No fajnie. Na stacji okazało się, że padł mi aparat, który jeszcze wczoraj działał. No teraz zastanawiałem się co jeszcze się spierdzieli tego dnia. Na szczęście miałem jeszcze kamerę.
W okolicy Szczyrbskiego Stawu zatrzymaliśmy się na piwo, i by coś zjeść. Kac męczył.
Sam staw, uważam, został sprofanowany przez hotele tuż obok.
Na szlak weszliśmy dopiero o 14.30. Stanowczo za późno. Było ciężko.


Chwila i doszliśmy do Popradske Pleso, w okolicy jest symboliczny cmentarz, ludzi, którzy zginęli w Tatrach, ale go sobie odpuściliśmy.


Dalej kierunek Hinczowa Dolina, przez Mengusoveska Doline. Blisko wejścia do doliny złapało nas oberwanie chmury. Oj padało nieźle wtedy.


Przestało chwile, nim doszliśmy do Vel'ke Hincovo Pleso. Wyglądało niesamowicie.


Ludzi brak. Napatoczył się tylko jeden Węgier, który podobnie jak my zmierzał na Vysne Koprovske Sedlo. Już było stosunkowo późno. My poszliśmy jeszcze na Koprovsky Stit, On też szedł, ale widać się rozmyślił, i zawrócił.

Koprowy Wierch

Ciemnosmreczyńskie Stawy

Naszym dalszym kierunkiem była Hlinska Dolina. Robiło się późno. A na szlaku były wielokrotne objawy żerowań niedzwiedzi. Konkretnie ich odchody. Na szczęście stare, ale niepokój się nam udzielił. Przyspieszyliśmy kroku.


Wiedziałem, że w Temne Smreciny są budy, w których można zatrzymać się na odpoczynek, zamierzałem w nich spędzić nocleg, ale było to niemożliwe.
Spanie w lesie, gdzie są niedźwiedzie, jakoś nie wydawało mi się zbyt mądre, podjeliśmy więc ostatni wysiłek by podejść do Temnosmrecinske Pleso, gdzie jak sądziłem szanse na spotkanie z miśkiem, są mniejsze.

Noc minęła raczej bezsennie, na dodatek moja Towarzyszka miała pecha - wypiła wodę w złym miejscu, i chorowała.
Wstaliśmy o 4.30, gdyż musieliśmy przejść na polska stronę, nim pojawiliby się ludzie na szlakach.
Była słaba, ale sobie ładnie poradziła.


Szybko coś zjeść i w drogę. Kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie spaliśmy znaleźliśmy świeże odchody niedźwiedzia, i odcisk łapy, wielkości dłoni dorosłego człowieka. Musiał podejść w nocy, gdzieś blisko nas.

Powrót w Temne Smreciny, kierunek Kobylia Dolina.


Chwila przerwy na Przełęczy Zawory, i na Gładką Przełęcz.


Tam przerwa, zobaczyć co się dzieje w dole, i szybkim krokiem do Doliny Pięciu Stawów.
Korzystając z okazji zobaczyłem sobie jeszcze Zadni Staw i Wole Oko. 


W schronisku zrobiliśmy dłuższą przerwę. Pojawiła się kwestia, co dalej? Patrząc na stan zdrowia Moniki. Wybrała opcję, idziemy dalej.

Wybraliśmy się na Przełęcz Krzyżne, oboje jakoś tam jeszcze nie byliśmy.
Już przy Wielkim Stawie zanosiło się na burze. Poszliśmy jednak.



Kilkadziesiąt metrów od szczytu złapała nas burza. Nie było jednak sensu się wracać. Na szczycie uspokoiło się.



Dalej dość długa Dolina Pańszczycy, z Czerwonym Stawem.



Dalej przez Zadni Upłaz do Doliny Gąsienicowej, skąd przez Jaworzynkę wrociliśmy do domu.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz