http://www.youtube.com/watch?v=fM5V2bwP82Y
Właściwie, myślałem, że dzisiejszy dzień spędzę na niczym, czekając na kolejny dzień, w zasadzie noc, pracy.
A tu niespodzianka, zadzwonił Robert (ten, co pochodzi z Bieszczad), że mu się nudzi.
Więc jedziemy.
Z racji, że w zasadzie nie bardzo bywałem w Walii, na moje zapytanie gdzie chciałbym jechać, odparłem, gdziekolwiek, gdyż wszystko, w zasadzie, będzie nowością.
Wybrał Elan Valley.
Widziałem zdjęcia, gdzieś tam, tego miejsca, ale nie sądziłem, że jest tam tak ładnie.
Trochę późno wyjechaliśmy, ale jakoś po 15 byliśmy na parkingu tuż obok Coban-goch dam, i tak też się zaczęła nasza ''wycieczka''.
Caban-coch Reservoir
Caban-goch dam
Sprawa była o tyle fajna, że deszcze padały od jakiegoś czasu, to też, woda się ''przelewała'', dzięki czemu było bardziej efektywnie. Dodatkowy efekt sprawiła nam Walijska pogoda, która sypnęła gradem, tnąc niczym osy, nie zwlekając ruszyliśmy dalej, i wcale nie temu, że sypało, ale, że mieliśmy niezbyt dużo czasu, a On chciał mi dużo pokazać.
Trochę dzikiej jazdy po wzgórzach, ku uciesze baranów,
i trafiliśmy pod Pen-y-Garreg Dam.
Pen-y-Garreg Dam
Pen-y-Garreg Dam
Pen-y-Garreg Dam
Trzeba przyznać, że spadająca woda robi wrażenie. Nie wiem, jakie liczby, ile na sekundę wypływa, ale raczej dużo.
Mniejsza z tym, szum niesamowity, a woda spada praktycznie koło ciebie..
W drodze do Claerwen Dam, też zrobiliśmy kilka szybkich zdjęć. Z drogi.
Motyw jest, padało, wiało, a za 5 min było ładnie. Brytyjska pogoda..
Claerwen Dam zachwycił najbardziej. Choć bez niczego odpowiem, że natura objawia dla mnie o wiele większe piękno, niż to, w co przeobraził ją człowiek, to jednak niektóre konstrukcję, potrafią mnie zadziwić. Tak było już w paru miejscach na świecie, ale to nie czas, ani miejsce by o tym pisać..
Claerwen Dam
Claerwen Reservoir
Claerwen Dam
Claerwen Dam
Claerwen Dam
Właściwie to tyle, jeśli chodzi o dzisiejszy dzień. Całość trwała coś ponad 2 godziny, i w zasadzie była ''z auta'', więc gdzie tu mowa o survivalu?
A zadziwię was, może tylko trochę, ale jednak. Bo survival był. Nie pomyśleliśmy by się dobrze ubrać, w Hereford było ciepło, Robert nie wziął jedzenia. Ale za to ja miałem..
Dobra bez przesady, nie było żadnego SURVIVALU.
Tyle, że myślenie jest chyba najważniejsze w SURVIVALU. Nie ważnie, wiecie o co chodzi..
Kwestia najważniejsza, pomijając wrażanie towarzyszące poznaniu, to czas chyba zacząć układać jakiś plan, i połazić tam trochę. Nie jest to aż tak daleko ode mnie, a miejsce naprawdę niesamowite.
Więc jakby co, to wiecie..
Coś wymyślimy..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz