Wyświetleń:

środa, 29 stycznia 2014

8. Intuicja.

Napisanie tego tekstu, miarkowałem, już jakiś czas temu. Miał to być jeden z pierwszych wpisów, no ale nie wiedziałem zbytnio, jak zacząć.
W sumie nadal nie wiem, dużo do powiedzenia mam.
Przynajmniej tak mi się wydaje.

Polska 2013

Jak się więc ma z tym sprawa?
Ile razy mieliście sytuację, gdy ''coś'' wam mówiło, nie rób tego, uważaj, zrób tamto?
W survivalu, intuicja gra nie mniejszą rolę, niż inne ''umiejętności'', ostrzega przed niebezpieczeństwem, potrafi rozwiać wątpliwości.
Tylko, że skąd wiedzieć, że to jest to?
Trochę trudne pytanie, i chyba nie wiem jak na nie odpowiedzieć.
Po prostu jest.
Nawet dziś, od samego rana ''ssało'' mnie na marchewkę. Nie ważne w jakiej formie, marchewka i tyle. Zrobiłem surówkę do obiadu, i mam spokój.
Sadzę, że widocznie czegoś, co akurat w marchewce się znajduję, mój organizm potrzebował, dlatego ''atakował'' mnie myślami o, marchewce.

Dzieci tak mają!
Jeśli ktoś ma, lub miał okazję, i to zrobił, zwróćcie uwagę, co robią dzieci. Nie mają wykształconego zachowania, jedynie instynkt, intuicje, która każe im robić to, a nie inne. Upominać się o jedzenie. Jeść kredki. czy ściany. To prawda!
Nie mam zamiaru rozwodzić się nad kwestią instynktu samozachowawczego dzieci. Sam nie mam. Gdzieś jedynie, mając okazję zwróciłem uwagę, z ciekawości. Dużo się nasłuchałem. Ba! Uczyłem się nawet.

Do czego zmierzam, dzieci tak maja, by przeżyć, ale to nie mija. Tylko nie każdy umie słuchać. A organizm mówi.
Intuicja.

Dokładnie 23.X.MMXI miałem pewną sytuację. Otóż byłem w Dolinie Chochołowskiej, samotnie, z zamiarem przejścia pewnej trasy, ile by się dało, a następnie przenocować w schronisku, a następnego dnia by się zobaczyło. To nie ma znaczenia, liczy się właśnie 23.X.

Zacząłem od wyjścia na Grzesia, kierunek Rakoń, miałem jeszcze plan wyjść na Wołowiec. Pogoda się psuła, mimo to poszedłem. W połowie podejścia, dosłownie w chwilę, znalazłem się w środku zamieci. Biało na górze, biało na dole, dookoła. Widoczność może ze 2 metry, pewnie mniej. Szedłem. W pewnym momencie coś mnie tknęło, nie idź w tym kierunku. O zawracaniu nie było mowy. Poszedłem w drugą stronę.
Wyszedłem na szczyt. Znów zrobiła się pogoda. Widziałem ślady, którędy szedłem.
Zygzakiem, w pewnym momencie było raptem parę metrów do przepaści.
Czym można to tłumaczyć?

Wołowiec, widok z Wyżniej Chochołowskiej

To był początek zamieci.

Było zimno..

Wołowiec z Rakonia, już po zejściu.

Wracając jeszcze do jedzenia. Miałem kiedyś sytuację, gdzie akurat faszerowałem się antybiotykami. Każdy kto musiał, wie, że oprócz antybiotyku, trzeba jeść również tabletki osłonowe. Jadłem. Mimo to, organizm włączył ''chcice'' na wszystko co mleczne. Głównie maślankę..:D

Zostawmy kwestie jedzenia, to miały być jedynie przykładny, że organizm mówi, tylko, posłuchać go czasem..
Jest to o tyle ważne, że od posłuchania w porę, może wiele zależeć. Znaki, są zawsze. Nie ma, że nie ma znaków. 
Tylko tak rzadko zwraca się na nie uwagi. I już nawet nie mówi o organizmie, ale wręcz o wszystkim.
Ile problemów, czy nawet tragedii można by uniknąć, gdyby tylko w porę dostrzegło się, że coś jest nie tak.

Można by się nad tym długo rozwodzić, czy masę przykładów dać

Bo intuicja zadziałała już wiele razy. Dzięki temu nic się dotąd nie stało. A jak ma się sprawa z trafnością?
W sumie nie wiem, może nie 100%, ale jak to sprawdzić, skoro jeśli ostrzegało, to się tego nie robiło?

Celowo, nie wspominałem o niektórych kwestiach, które będą tematem innych rozważań. Kiedyś. W tej chwili, coś wena mnie opuściła.

A jak się ma sprawa z wami? Nie odpowiadajcie mi, odpowiedzcie sobie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz